poniedziałek, 10 listopada 2008

każdy ma swoje historie

Zapomniałem sie troche z pisaniem przyznaje. Postaram sie nadrobić.

Kilka imprez po drodze w tym np. Masala w Łodzi Kaliskiej. Przyjemny klub, dobre jedzenie, energetyczny koncert (jakbyśmy kiedyś grali nienergetycznie...) i w zasadzie tyle. Żadnej większej historii związanej z Łodzią sobie nie przypomne już teraz chyba...
1/2 listopada spędziłem w Krakowie z "Francuzami" - cóż - rodziny się nie wybiera jak mówią i w sumie może to i dobrze. W każdym razie jednego dnia cmentarz drugiego odwiedziny u rodziny tak dalekiej, że hohoho. Dowiedziałem się jak uprawia się kalafiory,brokuły itd. Powrót spedziłem na układaniu sobie playlist i tagowaniu kawałków w SSLu.

Co do nowości muzycznych

Dalej był dwa dni spędzone na kończeniu remixów dla Afrokolektywu oraz dla Rentona
Pierwszy pojawił sie już na Myspace zespołu, drugi na razie bezodzewowy. Ano i oczywiście skończyłem też Digitalism - Taken Away - ten już wisi u mnie na MS.

No a w czwartek wyjazd o Magdeburga na ehm...polonisze tag... Pe zapierał się żeby grac polską muzykę więc wtorek i środę spędziłem troche na poszukiwaniu polskiej muzy która stawiłaby czoło moim wysublimowanym gustom muzycznym... taaaaaaa aaaaaha. Albo smutne rege albo kalwi i remi...ewentualnie pojedyncze strzały jak VK czy Psio Crew Poza tym cienko z elektroniczną ofensywą. Nie rozumiem - nie da sie zrobić czegoś elektronicznie wymagającego i ciekawego ale NIE opartego na góralsko ludowej muzyce?? No kaman....
W każdym razie ufny w magazyny i twarde dyski Pe i Bartków stwierdziłem - dobra najwyżej będą marudzić.
W czwartek zameldowałem się na dworcu zakupiłem śniadanie zlokalizowałem Mr Barto i pojechaliśmy. W Poznaniu miał dosiąść się Bartek 2 zwany też Liamem B. Miał. Lecz na miejscu po wykonaniu kilku telefonów okazało się że ma jeszcze 300 metrów do stacji... niestety przebycie ich zajeło mu wiecej niż postój pociągu więc zostało nas trzech. Po drodze dowiedziałem się że Pan Barto nie lubi ludzi i nie gra dla nich tylko dla siebie i dlatego został djem... W Rzepinie czekał na nas Abel i w dalsza podróż ruszyliśmy wozem. Obiad w ormianskiej knajpie wspominam miło, mniej miło niemieckie autostrady, które o dziwo przypominały polskie drogi - masa remontów zwężeń ograniczeń i tłoczno...
Dotarliśmy jednakże w miarę zgodnie z planem dzięki pomocy AutoHelgi czyli nawigacji. Magdeburg okazał się okazałym acz dość wyludnionym miastem. Partnerskie miasto Radomia... Klub okazał się pomalowaną na czerwono piwnicą na akademickim osiedlu. Podłączyłem zabawki zostawiliśmy Bartka który stwierdził że skończy układać seta skoro jest sam i ruszyliśmy do hotelu, ten zaś znajdował się...na nieistniejącej ulicy. AutoHelga wyraźnie kazała nam skręcać w fasadę budynku twierdząc że "to tam" - nie daliśmy się jednak nabrać na rozbicie auta (może ten gps miał układ z jakimś mechanikiem) i ruszyliśmy pieszo. 20 minut kręcenia się po osiedlu nie dało rezultatu a co gorsza ludzie w Magdeburgu chyba nie wychodzą po zmroku bo dopiero po kolejnych 15 znaleźliśmy człowieka aby zapytać. Na szczęście starszy pan wiedział ocb więc się udało. Po kolejnej walce z finansami przeliczeniami i poszukiwaniem kantoru zainstalowaliśmy się w pokoju i...trzeba było już smigać do klubu. Tam przywitał nas mix El Barto oraz powoli wypełniający sie obiekt. Tym razem zagranie w grę "znajdź ładną niemkę" było utrudnione poprzez sporą ilość studentów z kazdego niemal zakątka świata. Brazylia Rosja Chorwacja, Polska, Czechy...no różnorodnie. Bartek grał, Pe gadał z organizatorami, Abel i ja piliśmy cole z wkłądką. Na początek polsko funkowo, troche maszapowo, Pe zaczął od Dżemu więc wywołał chóralne śpiewy refrenu - potem jednakże przynudzał troche ale jak zawsze świetnie sie bawił. Po nim kolejny raz wszedł pan Bart czująć się chyba w obowiązku zagrania "za dwóch" w każdym razie muzycznie zrobiło sie mniej polsko a bardziej elektronicznie i przesterowanie. Barto wywołał "efekt Jurassic Park" w swoim kufelku z piwem, a ludzie szaleli. Ja zaatakowałem równie grubo a może i nawet lepiej bo o ile kufel pana Barto tylko podrygiwał to moja szklanka wzorem lemingów rzuciła sie z klifu blatu w otchłań po kilku basowych kawałkach...Był Diplo było Herve, było Justice,był Ac Slater, Digitalism, Boys Noize czyli taka śmietanka która zawsze gram jak publiczność daje rade. Tutaj dała. Zdaje sie że nie miałem requesta o nic konkretnego - Pe podobno miał req od rosjanina o "osjemjedenel". Sumując wszystko się udało jak trzeba. Pod hotelem przeczekalismy z palcem na dzwonku jakies 25minut - Marcin stwierdził ze "drzwi sie łatwo otwierają bo zapadka jest taka zwykła" i atakował je w desperacji monetą kluczami a potem paczką chusteczek (?) ja wybrałem sie na spacer a Abel przykleił sie do dzwonka -co odniosło chyba najlepszy skutek bo w końcu zszedł zaspany niemiec i wpuścił nas na zasłużony odpoczynek. Rano śniadanie i trasa...trasa...trasa...trasa...trasa...Rzepin,stacja,pociąg...pociąg...pociąg...pociąg...i wreszcie Warszawa i dylemat - spać czy Obiekt. Wybrałem to drugie, zagrałem Hitową Godzine Dj Spoxa dla od 0 do 20 osób i poszedłem poznawac znajomych. A było ich tego wieczoru w klubie olbrzymia ilość. Spotkałem np Dj Pande którego nie widziałem chyba ze 3 lata, Kociołka, M.Lorenca jr,Sekte, no i noc sie zeszła. W domu bylismy na 4tą jakoś.

Na Fools Gold Night nie dotarlem. Zmęczenie +odbicie się dwukrotne od kolejki zniechęciło mnie dość mocno.
W niedziele natomiast usiedliśmy z Panem Barto nad kawałkami w studiu i wobec dzwieków basu zakonczyłem weekend.
Dziś wybieramy się z Agnieszka na Bonda. może wreszcie odrobina relaksu w długi weekend.

aha - zdjęcia z magdeburga (nadal mam tylko telefonoaparatus)- na blogu Barto i Liama Tutaj oraz tutaj

Zdjęcia z obiektu - tutaj - niestety moja skromna osoba nie załapała sie na fotorelacje :)

ave

Brak komentarzy: